czwartek, 10 października 2013

Czas podsumowań i czas zmian

Tyle ścieżek przede mną... (c) 250dni
250 dni przygotowania do Double Start w Berlinie uważam za zakończone. Plan treningowy zrealizowałam z wielką przyjemnością i zakończyłam wymarzonym sukcesem. Udowodniłam tym sama sobie - i nie tylko sobie - niejedno...
Czas podsumowań, bo chciałabym tutaj skrobnąć dwa słowa oceny całej koncepcji mojego planu. Plan wymyśliłam tuż po zapisaniu się na Berlin, kiedy jeszcze nie biegałam i prawie w ogóle nie startowałam. Dzisiaj mogę powiedzieć, że plan treningowy wg Joe Friel'a, oparty na pracy z pulsometrem, jest świetny dla takich amatorów jak ja. Prowadzi przez sezon jak po sznurku. W książkach tego autora znalazłam wiele cennych wskazówek. Jedyny warunek: systematyczność i konsekwencja.
Czas zmian, bo tymi słowami kończę tego bloga. Ale jak kiedyś napisałam: "250 dni" się tak naprawdę nie kończy. Zapraszam do śledzenia kolejnych dni na 1005dni.blogspot.com :)

poniedziałek, 7 października 2013

"Roztrenowanie" z TrailRun

Uświadamiam sobie, że moje ciało ma intrygujące właściwości. Niezwykle trudno jest doprowadzić moje mięśnie do bólu ze zmęczenia czy z zakwaszenia. Pojęcie skurczów jest mi obce. Kiedyś podejrzewałam, że to oznacza: na treningach i startach nie dałam z siebie wszystkiego, co mogłam / powinnam. Dochodzę do wniosku, że u mnie to jednak tak nie działa. Z jednej strony to fajne, taka specyficzna wytrzymałość. A z drugiej - bardzo trudno jest mi rozpoznać, czy nie przesadzam. Co najwyżej dopiero po efektach... Podejrzewam, że moje trudności ze snem w ostatnich dniach to może być efekt przemęczenia. Dlatego piszę "roztrenowanie", a nie Roztrenowanie. Kolejny dzień. Bo nie mogłam odpuścić sobie dzisiejszej okazji, aby zobaczyć poniedziałkowy trening organizowany przez sklep TrailRun. Rozgrzewka w terenie i masa ćwiczeń. Takich właśnie treningów mi brakuje i będę się starać, żeby korzystać z nich jak najczęściej. Sama sobie tak urozmaiconego treningu nie wymyślę, a do tego czas mija niepostrzeżenie w miłym towarzystwie:)

niedziela, 6 października 2013

"Roztrenowanie" na Biegu Trzech Kopców

Start z łąki - Kopiec Krakusa (c) AniaŚ
Otwieram oczy przed szóstą rano z przerażającym pytaniem w głowie: gdzie jestem i gdzie dzisiaj startuję? Wiem co to oznacza, i czuję to cała, że nie powinnam. Mój organizm woła o czas odpoczynku, o porę na prawdziwe roztrenowanie, a ja mu każę znowu stawać na linii startu. Ale jak to ja, nie potrafiłam sobie odmówić. Zasadniczym argumentem "za" Biegiem Trzech Kopców miało być zapoznanie się z ciekawą trasą, pozwiedzanie tras biegowych w mieście.
Jeśli chodzi o organizację, obawiałam się, że porównania do zeszłotygodniowego Berlina będą się same nasuwały.

sobota, 5 października 2013

"Roztrenowanie" w Jaśle

(c) jaslonet.pl
(c) terazjaslo.pl

No dobra, przesadziłam z tą wycieczką biegową w czwartek. To nie było w porządku wobec moich nóg i stóp, te 27 górskich kilometrów. Czwartego dnia po maratonie. Za to 10 zł za przejażdżkę 6 km rowerem w dół Doliny Chochołowskiej, to jedne z najlepiej wydanych 10 zł;)
Klubowy wyjazd na "Jasielskie Run and Roll" umawialiśmy właściwie dopiero na ostatni moment...

czwartek, 3 października 2013

Kilka Dni Po

Szlak do Jarząbczej Doliny (c) 250dni
 
Naczytałam się, jak to Kilka Dni Po (maratonie oczywiście) ludzie się pokładają, schodzenie po schodach jest mission impossible i takie tam. O ile tuż za metą, gdzie trzeba było przejść w spokojny marsz, czułam przez kilka(-naście) minut bardzo dziwne napięcie w całych nogach, to już po umyciu i przebraniu się pozostało tylko lekkie spęcznienie przedniej części stóp.
Szlak na Błyszcz (c) 250dni
Obwiniam o to skarpety kompresyjne, już wcześniej czułam, że w tej części stopy są niewystarczająco obcisłe; a na takim dystansie się to ostatecznie potwierdziło. 
 
No to czekałam na jakieś dramatyczne wrażenia przy poniedziałkowej pobudce. A tu nic, normalnie wstałam, założyłam buty na obcasie, zeszłam ze schodów i w pracy również nie skorzystałam z windy jak zwykle:) Normalnie funkcjonuję, chociaż może świeżością bym tego nie nazwała. Poniedziałek Po był dniem świętowania, głównie kulinarnie:) 

niedziela, 29 września 2013

1. dzień: 43 km. BERLIN MARATHON Running


Wynik netto: 03:57:23

2168. miejsce w klasyfikacji brutto kobiety open, na 8995 sklasyfikowanych.

Oba "występy" dały mi 5. miejsce w klasyfikacji Double Starters kobiety open, na 40 które ukończyły.

Ponieważ to dzień numer jeden mojego projektu, z góry ostrzegam, że będzie bardzo szczegółowo. Wszystkie detale wydają mi się warte zapamiętania:)

sobota, 28 września 2013

2. dzień: 46 km. Berlin Marathon INLINE SKATING


Wynik netto: 01:25:39

59. miejsce w klasyfikacji brutto kobiety open, na 1449 sklasyfikowanych.

To wydarzyło się popołudniu, a dzień zaczął się tak...

Pobudka o 7:05. O dziwo, czułam się nawet wyspana. Jakość snu zawdzięczam stoperom do uszu:) Po co jednak wstawałam tak wcześnie, skoro wyścig dopiero o 15:30? Otóż umówiliśmy się z Darkiem na poranny jogging po mieście.