środa, 1 maja 2013

152. dzień: 42 km. Maraton o zapachu rzepaku

Wyjeżdżamy z miasta. (c) bero441
To miał być taki treningowy przejazd, nawet nie ma dystansu pełnego maratonu. A wyszła  kumulacja utrudnień: długie męczące podjazdy (w sumie mi wyszło ponad 120m przewyższenia), 1 stromy zjazd (rekord prędkości), wiatr wiejący jakby ciągle w twarz - to wszystko jestem jeszcze w stanie zaakceptować jako czynniki treningowe. Ale do tego doszła nienajlepsza jakość nawierzchni. Poznałam różne rodzaje pęknięć i dziur, technik łatania dróg... W sumie może ze 3-4 niewielkie odcinki pozwoliły na skupienie się na technice zamiast na wypatrywaniu najlepszych fragmentów jezdni. Dokuczyło mi to tym bardziej, że miałam na rolkach moje twarde kółka, i to po raz pierwszy w sezonie. Przy tym wszystkim, samochody wyprzedzające rolkarzy na  trasie to niewielki stres (na Słowacji nie zamyka się ruchu drogowego na czas imprez sportowych). 
Rekordowa górka. (c) bero441
Zastanawiam się czy powinnam być zadowolona z tego startu czy raczej nie. Wynik 01:41 nie olśniewa... ale z drugiej strony, byłam tylko 4 minuty za mistrzynią świata;) no i nie byłam też ostatnia z naszych, powiem więcej: jadąc zdecydowaną większość trasy sama, wyprzedziłam  kilka osób, a mnie - nikt. Ciężko z czymkolwiek ten czas porównać, bo trasa jest wyjątkowo wymagająca. Cieszę się, że nie osłabłam na ostatnich podjazdach, a nawet nadrobiłam kilka minut. Poradziłam sobie z górką i nic mnie ma mecie nie bolało:) To był porządny sprawdzian. Jak zwykle po starcie, mam kilka wniosków.
Lekcja #1 Trzeba się przed startem dobrze przyjrzeć trasie. Na pierwszej pętli przez miasto zjechałyśmy źle na rondzie, zabrało nam to może z minutę, dodało nieco niepewności na kolejnych rozjazdach, ale też i sporo nerwów. 
Lekcja #2 Lepiej zabrać więcej jedzenia, niż za mało. Tym razem nie miałam ze sobą żadnych słodyczy. I byłam głodna na trasie. Zawody kończyłam w porze obiadu, a ten banan o 7 rano i makaron po drodze to zdecydowanie za mało. 
Fontanna w Michalovcach;) (c) fotomike
Lekcja #3 Dopracować strategię pakowania się. Presja czasu i ilość pakunków i reklamówek w naszym busie sprawiły, że nie zabrałam na trasę ani żelka, ani flagi do wjazdu na metę. O piciu na popołudnie nie wspominając, a na mecie tylko piwo albo "limo";)
Lekcja #4 Puder dla niemowląt to mój przyjaciel na starty:) Nauczyłam się tego kiedyś jeżdżąc na rowerze i teraz odkryłam na nowo. Nietrudno się domyśleć, co się dzieje ze skórą przy takim wysiłku i w takim słońcu. A u mnie żadnych problemów:)  
Lekcja #5 Wynajęcie busa dla 9 osób na jednodniowy wyjazd na zawody wyszło bardzo ekonomicznie, a przy tym jest wesoło tak wspólnie podróżować, o podsłuchiwaniu patentów na treningi nie wspominając;)