czwartek, 15 sierpnia 2013

46. dzień: 57 km. Jak zamieniłam czwartek z piątkiem

Tablica w Lasach Tynieckich (c) 250dni
Zielony szlak w Lasach Tynieckich (c) 250dni
Poranek nie należał do zbyt udanych, oględnie mówiąc. Nie, nie zmęczyłam się aż tak wczorajszym bieganiem. Energii z Rysianki starczyło bardzo krótko tym razem:/ Wstałam z łóżka jakoś tak... po piętnastej. Odpuściłam czwartkowy szybki trening - to nie na dzisiaj. Za to piątkowy, rowerowy trening regeneracyjny pasuje w sam raz - to jedyne, co jestem w stanie z siebie wykrzesać. 
 

Skosili krzaki na wale! (c) 250dni
Tor Kolna z kładki przy A4 (c) 250dni
Nie byłam mentalnie gotowa na wymyślanie nowych tras i szukanie ich na mapie - poprzestałam na spokojnej wycieczce do Tyńca, kółeczku po tynieckich lasach i powrocie nieco okrężną drogą, przez Kraków ścieżkami wzdłuż Wisły. Mogłam się spodziewać, że na trasie tynieckiej będzie tłoczno, w końcu mamy dzień świąteczny... ale mnie to jakoś dzisiaj nie wzruszało, nawet jak mi kilka razy ktoś wjechał wprost pod koło. 
 

Lasy Tynieckie (c) 250dni
Lasy Tynieckie (c) 250dni
Za to w lasach tynieckich, a dokładniej na zielonym szlaku (to ten fragment trasy na mapce) cisza i spokój, spotkałam 1 (słownie: jednego) rowerzystę. W tej okolicy przyglądałam się leśnym tablicom informacyjnym. Zaskoczyło mnie kilka ciekawostek, np. to że z kory drzew robi się płyty izolacyjne, największym zagrożeniem dla mrowisk są dziki, a także to, że tablice są oznaczone "Nadleśnictwo Myślenice".
 

Trasa Tyniecka (c) 250dni
Widok z Kładki Bernatka (c) 250dni
Wycieczka o mało co nie skończyła się po 10 km, kiedy miałam zderzenie z jakimś owadem typu osa czy coś takiego. Po odessaniu ranki (wzorem Beara G.), skończyło się na małej opuchliźnie. Ale zestresowałam się tak samo, jak jakiś czas temu przy bieganiu po odludziu, gdy jakiś wąż przepełznął mi przez buta;)
Wracając zorientowałam się, że to już ponad 50 km na liczniku, i zajechałam pod Orlen po nagrodę, czyli gorącą czekoladę. Mam nadzieję, że będzie mi się dobrze spało...