sobota, 3 sierpnia 2013

58. dzień: 21 km. Biegowa Korona Kocierska


Testowania nowych tras ciąg dalszy. Na dzisiejszy trening biegowy umówiłam się z bratem. W Beskid Mały mamy oboje tak samo daleko;) A szlak prowadzi po granicy pomiędzy województwem ślaskim a małopolskim. Po raz kolejny muszę stwierdzić, że leśne trasy wygrywają z bieganiem w mieście. Odczuwalna temperatura dzisiaj na szlakach to zaledwie jakieś 26., do 22st (później). W Krakowie: co najmniej 10 więcej. 

Szlak czerwony (c) 250dni
Szlak zielony (c) 250dni

Szlaki wokół Kocierza Rychwałdzkiego świetnie nadają się na bieganie. Po pierwsze, są mocno zalesione (cień!). Po drugie, bardzo dobrze, gęsto oznaczone (nie sposób się zgubić, nawet przy zbieganiu). Po trzecie, mamy przyjazny treningowo, urozmaicony profil trasy (nie ma "tylko w górę a potem tylko w dół"). Po czwarte, ale chyba najważniejsze: idealna do biegania nawierzchnia. Szerokie ścieżki, takie jak na zdjęciach. Fragmenty bardzo strome, czy po luźnymi kamieniach - naprawdę znikome. A całość okraszona widokami:)


Szlak na Potrójną (c) 250dni
Szlak na Beskid i Madohorę (c) 250dni

Przyznam, że jestem zachwycona tą pętlą!

Mała uwaga: być może w innych porach roku trasa nie jest taka extra, ze względu na błoto. Kto bywa w Beskidach, ten wie, o czym piszę;) Dzisiaj było sucho, nawet nie trzeba było korzystać ze ścieżek, okrążających błotne obszary na środku trasy.

Szlak Gibasów Wierch - Zamczysko (c) 250dni

Trening trwał w sumie prawie 3 godziny, czas jednak w ogóle nam się nie dłużył. Pracowaliśmy bardzo systematycznie, tzn. przechodziliśmy do marszu tylko wtedy, gdy było wyraźnie pod górkę. Ale bez specjalnego sprężania się;) Dzięki temu mój wykres tętna jest wyjątkowo ustabilizowany, jak na trening w górach (średnia 2.4 strefy, max 3.4 strefy).
Troszkę się jednak zmęczyliśmy, co poznałam po tym, że gdzieś tak na 16 kilometrze jakby mniej już rozmawialiśmy ze sobą;) 

Uwaga, zbiegam;) (c) 250dni
Nie spotkaliśmy po drodze żadnych zwierząt. No cóż, zwierzyna nie jest taka głupia, żeby w gorące popołudnie (no, prawie wieczór) wyściubiać nos z nory, tudzież innego schronienia;)
Najlepsze na koniec. Po fantastycznym zbiegu do doliny, skorzystaliśmy z ochłody w potoku Kocierka. To był super udany trening, więcej takich proszę:)
Ps. Zmieniam zdanie, najlepsze to były omlety z owocami, które zjadłam na kolację po powrocie:)